Menu Close

Marks cyfrowej ery

Cyfrowy kapitalizm, ery cyfrowego Marksa

Prywatna własność kapitału jest cechą charakterystyczną większości gospodarek światowych, a konflikty między właścicielami kapitału a robotnikami, określały dwa stulecia historii. Nie bez powodu Karol Marks nazwał swoją analizę gospodarki przemysłowej po prostu “Kapitał”. Jednak charakter kapitału zmienia się wraz z czasem i technologią. Świat może wkrótce zmierzyć się z nową erą konfliktu między pracą a kapitałem, opartą na skrajnie odmiennych relacjach od tych, które ożywiały dzieło Marksa.

Przez większość historii przemysłowej kapitał oznaczał namacalne rzeczy – maszyny, które można było zobaczyć i dotknąć. Kapitaliści wydawali dużo pieniędzy na wyposażenie swoich fabryk, maksymalizując ich produkcję. Polegali również na rosnącej liczbie pracowników do obsługi maszyn. Kapitał i siła robocza każde z osobna dążyło do tego, by druga strona nie zyskała mocy dyktowania warunków związku – i podziału generowanych zysków.

Dzisiejsi korporacyjni giganci polegają na całkowicie różnych rodzajach kapitału, z bardzo odmiennymi wymaganiami. W swojej ostatniej książce “Kapitalizm bez kapitału” Jonathan Haskel i Stian Westlake opisują analizę Microsoftu z 2006 roku. Wycena rynkowa firmy w tym czasie wynosiła około 250 miliardów dolarów. Ale jej wartość księgowa wyniosła tylko 70 miliardów dolarów. W dużej mierze były to środki pieniężne i instrumenty finansowe, podczas gdy zaledwie 3 miliardy dolarów można by przypisać temu, co zwykle uważa się za kapitał: fabryki i sprzęt. Prawie cała wartość Microsoftu tkwiła więc w wartościach niematerialnych, takich jak własność intelektualna i marki.

Niematerialność jest najbardziej widoczna w firmach technologicznych, ale jest równie ważna w całej gospodarce.

Dzisiaj większość kapitału, przynajmniej pod względem wartości, żyje raczej w neuronach i krzemie niż w halach fabrycznych. Komputeryzacja wszystkiego, od szczoteczek do zębów po ciężarówki, oznacza, że coraz więcej wartości dóbr pochodzi z oprogramowania, które je obsługuje. Know-how potrzebny do zaprojektowania i zbudowania takich produktów oraz logistyka  i zarządzanie złożonymi łańcuchami dostaw są kolejnymi składnikami kapitału niematerialnego, a rosnąca siła i atrakcyjność coraz bardziej powszechnej sztucznej inteligencji jeszcze bardziej rozszerza definicję kapitału.

Programy uczenia maszynowego są dziwaczną formą quasi-pracy, szkoleniem na podstawie danych generowanych przez ludzi w celu wykonania określonych zadań wykonanych już wcześniej przez ludzi. Jednak są one własnością i są kontrolowane przez firmy w taki sam sposób jak ciężarówka lub komputer.

Ta ewolucja zasadniczo zmienia związek między pracą a kapitałem. Podczas gdy świat przemysłowego kapitalizmu został ukształtowany przez konflikt pomiędzy nimi to istniała jednak pewna równowaga sił, ponieważ potrzebowali siebie nawzajem aby odblokować bogactwa możliwe dzięki zmianom technologicznym. Cyfrowy kapitalizm jest inny, bowiem maszyny stają się coraz bardziej autonomiczne i kapitał będzie potrzebował mniej pracowników.

W epoce przemysłowej maszyny były substytutem niektórych pracowników, ale uzupełniane były przez dziesiątki milionów innych pracowników o stosunkowo niskich kwalifikacjach, potrzebnych do obsługi sprzętu fabrycznego. Z drugiej strony, coraz bardziej zdolna sztuczna inteligencja jest niemal czystym substytutem pracy. W miarę jak będzie rozprzestrzeniać się w całej gospodarce, pracownicy będą tracić zarówno siłę nacisku w miejscu pracy, jak i moralne roszczenia do udziału w zyskach gospodarki, które zapewnia praca.

Jednak z drugiej strony praca tak naprawdę nie staje się mniej istotna, a przynajmniej jeszcze nie teraz. W dużym stopniu kapitał niematerialny to ludzie. W elitarnych firmach opracowujących i wdrażających technologie, które zmieniają gospodarkę, najcenniejszym kapitałem korporacyjnym jest kultura – wiedza, procedury i normy, które kształtują interakcje między wysoko wykwalifikowanymi pracownikami, przekształcając ich indywidualną wiedzę w zyskowne sposoby robienia rzeczy. Ta kultura nie jest jak komputery czy roboty; żyje w głowach pracowników, którzy cały czas ją modyfikują i przekazują nowym kolegom.

Mimo to praca słabnie. Nawet ci, którzy pozostają nieodzownymi pracownikami, walczą o odzyskanie kapitału niematerialnego, do którego się przyczyniają. Skuteczna kultura firmy jest przewagą konkurencyjną, której nie można łatwo odtworzyć przez konkurentów, a i pracownicy nie mogą wiarygodnie grozić zabraniem jej ze sobą, jeśli odejdą. W ramach najbardziej wartościowych firm na świecie asymetryczna siła przetargowa umożliwia zwrot z kapitału kulturowego lecz głównie do akcjonariuszy.

W całej gospodarce, technologia zmniejsza siłę przetargową pracowników, dając firmom jeszcze więcej możliwości automatyzacji lub outsourcingu pracy, gdy pracownicy stają się zbyt wybredni lub żądają podwyżek.

Osoby, których dane osobowe stanowią znaczną część wartości firm technologicznych, również nie mogą ubiegać się o część tej wartości.
Problem ten z czasem będzie się nasilał. Sztuczne inteligencje – AI, które obiecują wyparcie milionów robotników, są po prostu zapisem i wzorcem zaczerpniętym z niezliczonych ludzkich działań i komunikacji. W przypadku większości pracowników kapitał czerpie naukę z pracy, aby naśladować pracę, a ostatecznie zastąpić całą pracę bez rekompensaty za nią, aby mogła pełnić rolę aktywną w tym procesie.

W nowej książce “Radical Markets”, Eric Posner i Glen Weyl opisują zupełnie inny sposób zapewnienia ludziom kontroli nad kapitałem i prawa do wartości tego wkładu.

Traktuj dane, które generujemy podczas rozmowy z AI lub innymi botami lub polubienia na Facebooku, jako wynik pracy, dla której wielkie firmy technologiczne powinny nam płacić. Innymi słowy, traktuj dane, które te firmy gromadzą jako pracę, a nie kapitał.

W takim świecie możemy np. patrząc na zdjęcie przyjaciela, zostać poproszonym przez wybraną przez nas sieć społeczną o dostarczenie pewnych danych kontekstowych w zamian za płatność. Zarabianie na naszych danych, może złagodzić szkodę masowego bezrobocia, rozpoznać jak ludzie przyczyniają się do produkcji, nawet jeśli nie pracują w firmie i być może dać gospodarce wzrost wydajności, ponieważ firmy łatwiej uzyskają wysokiej jakości dane. Być może, jak mówią twórcy danych na świecie mogliby się zjednoczyć i stworzyć unię danych, która lepiej negocjowała by z firmami z branży wysokich technologii uczciwe warunki wynagrodzenia za ich pracę.

Ale to wszystko może okazać się zbyt niezdarne lub trudne do zorganizowania. Czy naprawdę chcemy spędzać nasze dni dostarczając metadanych dużym firmom w zamian za mikropłatności? I czy te płatności byłyby wystarczające?
Zamiast tego społeczeństwo mogłoby się zdecydować na inne, kolektywne podejście.

Same dane można uznać za zasoby publiczne. Firmy, które gromadzą dane, mogą być zobowiązane do zapewnienia otwartego dostępu do ich anonimowych wersji (być może po wygaśnięciu krótkiego “patentu na dane”, który wynagrodziłby firmie trud ich zebrania). W zamian za prawo dostępu do danych, firmy mogłyby wypłacać rządowi roczną tantiemę, którą mógłby on wypłacać całej swojej populacji.

Rząd może również zacząć przejmować własność w samych firmach. Olbrzymie państwowe fundusze majątkowe mogą kupować akcje w imieniu publiczności generującej dane. Wypłata dywidendy wzbogaci fundusz, który z kolei może wypłacić dywidendy społeczeństwu: sprawiedliwą nagrodę za ich wkład w produkcję.

Oczywiście, nie ma powodu, aby rządy nie mogły tego teraz robić. Na przykład Norwegia prowadzi państwowy fundusz powierniczy o wartości ponad 1 biliona dolarów, który jest właścicielem znaczących udziałów w wielu norweskich spółkach; jego zwroty pomagają finansować niezwykle hojne państwo opiekuńcze. Przypadki takiego podejścia będą rosły, ponieważ informacje stanowią coraz więcej niezbędnego kapitału w gospodarce.

Gigantyczny sprzęt mechaniczny może być używany tylko przez jedną firmę i tylko tak długo, zanim się nie zepsuje lub zniszczy. Posiadamy do niego prywatne prawa własności i wolnorynkową konkurencję. 

Ale informacje zawarte w naszych danych i np. czynnościach społecznościowych  mogą być powielane i ponownie wykorzystywane w nieskończoność. Stąd winien być każdemu umożliwiony do nich dostęp na odpowiednich warunkach w zamian za godziwą rekompensatę dla społeczeństwa. Wraz z nowym kapitałem pojawia się nowy kapitalizm – być może ten, która zadowoliłby wreszcie Marksa.

 

wg Ryan Avent
“The Wealth of Humans: Work, Power and Status” w XXI wieku.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *